wtorek, 9 lutego 2016

Raz na wozie...

Raz pod wozem...
Dawno nas tu nie było, chociaż , że Wy często do nas zaglądaliście. I trochę mi głupio, bo mimo,że widziałam, że jesteście, że komentujecie, że czekacie na post, a ja nie jestem Koniec w stanie zebrać się w sobie i napisać jakiejś konkretniejszej notki. Dlaczego?  Przez ostatni miesiąc w ogóle nam się nie układało, pomimo faktu, że w związku z psim wyzwaniem 2016 nie robiliśmy za wiele, to i tak nie szło nam najlepiej. Byłam [ znowu] w totalnym dole szkoleniowym, i tylko dzięki wpisowi Małgorzaty z niego wyszłam. Oczywiście były też ,,dobre dni'', ale niestety było ich znacznie mniej. Było mi smutno, byłam zniechęcona i nie miałam żadnego pomysłu na to, co zrobić z psem, więc...
Nie robiłam z nim nic! Żadnych zabaw, głasków, sztuczek, ani treningów. Zero. Na początku było mi trudno zając się czymś, co nie dotyczy treningu i pracy z Vento, ale po pewnym czasie wróciłam do moich, ostatnimi czasy zaniedbanych hobby, czyli lepienia z modeliny i fotografii. Muszę powiedzieć że przez miesiąc podszlifowałam swój warsztat, a z modeliny... cóż, nadal wychodzą mi same potwory ;]. Kiedy skończą się ferie ruszamy od nowa z treningiem. Oczywiście na początku powoli, nic na siłę, ale wierzę, że niedługo wrócimy do formy [ a ja do regularnego blogowania]. Poniżej kilka zdjęć z Ventylkowej sesji.




Do napisania
Martyna&Vento

1 komentarz:

Przeczytałeś-komentuj, bo każdy komentarz motywuje

szablony wykonała: myperfectyorkie.blogspot.com